Mecz dwóch najbardziej utytułowanych drużyn na Dolnym Śląsku - Victorii PWSZ Wałbrzych i Gwardii Wrocław - był emocjonujący, ale nie stał na najwyższym poziomie. Ostatecznie, w dość kontrowersyjnych okolicznościach, lepsi okazali się wrocławianie wygrywając 3:2.
Trener Janusz Ignaczk (pierwszy z prawej), stwierdził, że sędziowie pomylili się przynajmniej dwa razy |
Hala przy ul. Krupniczej zapełniła się prawie do ostatniego miejsca, chociaż - jak zwykle - miejscowych kibiców przekrzyczała kilkunastoosobowa grupa kibiców z Wałbrzycha. Przykro trochę... Na trybunach pojawił się m.in. Krzysztof Janczak - były reprezentant Polski, olimpijczyk, były siatkarz Victorii. Siatkarki obieżyświat jednym słowem.
II liga: Wałbrzyszanie bez wiktorii we Wrocławiu. Zobacz wyniki weekendu
Wałbrzyszanie rozpoczęli od serwisu na Piotra Deszcza. To był dobry pomysł, bo przyjmującego Gwardii po kilku chwilach musiał zmienić Roman Andrys. Dodatkowo trzy ataki w aut posłał Michał Uliński i usiadł na ławce rezerwowych. Zastąpił go młody Łukasz Lubaczewski. Victoria kontrolowała sytuację prowadząc w pewnej chwili 19:12. W końcówce Gwardii udało się dojść na dwa punkty (23:21, kąśliwa zagrywka Jaszewskiego), ale było już za późno.
Victoria PWSZ - od lewej: Jurczyńśki, P. Olszewski, Tomiałkowicz, Lenart, M. Olszewski, Zieliński, Kurzawiński, Król, Jurczyński, Ostapiuk, Gajek |
Drugiego seta gospodarze zaczęli dobrze głównie dzięki atakom Lubaczewskiego. Szybko uzyskali czteropunktową przewagę i nie oddali jej już do końca. Do tego momentu spotkanie stało na przyzwoitym poziomie, ale trzeci set był słaby w wykonaniu obu drużyn. - ilość błędów zatrważająca, a niezepsute zagrywki można było policzyć właściwie na palcach obu rąk. Z tego festiwalu siatkarskich gagów zwycięsko wyszli goście.
Kolejny set to punktowa huśtawka. Najpierw prowadziła Gwardia 4:1, by już po chwili stracić przewagę. Po kilku kolejnych akcjach cztery punkty przewagi uzyskała Victoria (13:9), ale potem do stanu po 13 doprowadzili podopieczni Ireneusz Kłosa. Nerwowa końcówka dla gospodarzy i można było głęboko odetchnąć przed setem piątym.
Ostatnia partia była najciekawsza, żadna z drużyn nie potrafiła odskoczyć na więcej niż dwa punkty. W decydującym momencie przewagę uzyskali gospodarze. Mieli dwie piłki meczowe (14:12), ale obu nie wykorzystali. Zaczęła się nerwowa gra na przewagi, podczas której zarówno Gwardia, jak i Victoria nie wykorzystywały szans na zakończenie pojedynku. Decydujący punkt zdobył Łukasz Lubaczewski, dynamicznym atakiem po skosie, chociaż do końca nie wiadomo czy piłka wpadła w pole. Trener Janusz Ignaczak gestykulował i pokazywał aut, gwardziści nie reagowali, a sędziowie - ku uciesze wrocławian - pokazali, że piłka zmieściła się w boisku.
- Szkoda, że tak wyrównany pojedynek w ten sposób zakończyli sędziowie, bo mógł, powinien jeszcze trochę trwać - mówił zaraz po końcowym gwizdku sędziego Ignaczak. - Sędziowie wypaczyli dzisiaj wynik, pomylili się przynajmniej dwa razy. Najpierw odgwizdali piłkę rzuconą, potem że była w polu - komentował. - Ja nie podjąłbym się oceny tej sytuacji. Piłka była sporna - przyznał z kolei po meczu prezes Gwardii Mariusz Żebrowski.
Jak dyskusyjna była to sytuacja, niech potwierdzi fakt, że chociaż siedzieliśmy z moim redakcyjnym kolegą z Gazety Wrocławskiej obok siebie, to każdy z nas inaczej widział miejsce, w którym piłka spadła po ataku Lubaczewskiego. Niesmak pozostał.
MVP spotkania - moim zdaniem - Lubaczewski. Wszedł w trudnym momencie i nie bał się atakować, chociaż przyznać trzeba, że dobrze kierował nim rozgrywający Mariusz Dutkiewicz. Dobrze spisał się też nowy nabytek Gwardii libero Bartosz Kaczmarek. To wielokrotny reprezentant Polski kadetów, uczeń Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Coś mi mówi, że w takiej formie na Krupniczej długo miejsca nie zagrzeje...
Gwardia Wrocław - Victoria PWSZ Wałbrzych 3:2
(22:25, 25:21, 25:27, 25:23, 20:18)
Gwardia: Dutkiewicz, Wajdowicz, Chmiela, Jaszewski, Uliński, Deszcz, Kaczmarek (libero) oraz Tietianiec, Pętelski, Andrys i Lubaczewski.
Victoria: Tomiałowicz, Wierzbicki, Jurczyński, Gajek, Zieliński, Olszewski, Ostapiuk (libero) oraz Kurzawiński, Leński i Król.
Jakub Guder
Winny jestem przeprosiny Romanowi Andrysowi, że w pierwotnej wersji zrobiłem z niego Rafała. Zatem przepraszam i już poprawiam.
OdpowiedzUsuńPojawiły się też wątpliwości co do tego, kto zakończył mecz. Czy był to atak Lubaczewskiego, czy blok Chmieli. W notatkach pomeczowych mam że atakował Lubaczewski, tego się będę zatem trzymał, chociaż ręki nie pozwolę sobie uciąć. Nie zmienia to faktu, że spory o ostatnią piłkę były.
Dziękuję za czujność czytelnikom (ja wiem komu), przepraszam raz jeszcze i na uwagi kolejne czekam.
GUD