O zdrowiu, formie, celach na sezon i chińskiej przygodzie wakacyjnej rozmawiamy z atakującą IMPEL Gwardii Wrocław, Katarzyną Mroczkowską.
Wrocław przez Siatkę: - Pierwsze i najważniejsze pytanie, nurtujące każdego kibica Gwardii, jak zdrowie?
Katarzyna Mroczkowska (atakująca IMPEL Gwardii Wrocław): - Jestem po operacji kolana i po rehabilitacji, którą niestety musiałam zaczynać trzykrotnie. W ten weekend zagrałam pierwsze mecze i mam nadzieję, że wszystko już będzie dobrze i stan zdrowia pozwoli mi grać na pełnych obrotach.
- Czyli już nic nie boli?
- Jestem dopiero po paru treningach z piłką dopiero wchodzę we właściwy cykl, ale mam nadzieję, że do inauguracji uda mi się w pełni wrócić do zajęć i uzyskać optymalną formę.
- Gdy rozmawialiśmy jakiś czas temu z trenerem Błaszczykiem, nie wyobrażał on sobie, abyś miała nie wrócić na początek ligi...
- Ja też nie dopuszczam takiej myśli, natomiast osobiście ucieszę się z każdego spotkania, w którym wezmę udział i będę miała możliwość zagrać na sto procent.
- Jak się czułaś w pierwszych występach po kontuzji?
- Trzeba na wstępie zaznaczyć, że ten pierwszy dzień w Goleniowie nie należał do nas [Gwardia przegrała oba mecze po 0:3 – SZUCH]. Mnie się przez to też grało trudniej. Nastawiłam się na to, aby po prostu zagrać, zaatakować kilka razy, poczuć właściwy rytm. W meczu z Aluprofem wystąpiłam już w pełnym wymiarze czasowym i dzięki lepszej grze całego zespołu, mi też udało się zaprezentować lepiej.
- A z czego wynika taka rozbieżność w wynikach? Pierwszy dzień w Goleniowie i dwie gładkie porażki, drugi dzień wygrana nad mistrzem Polski 3:0.
- Myślę, że jest to kwestia tego, iż wciąż jesteśmy dopiero na pewnym etapie okresu przygotowawczego. Jeszcze przed nami treningi na szybkość, na skoczność i dopiero po pełnym cyklu będziemy się dobrze czuć.
- Do pierwszego meczu ligowego niespełna trzy tygodnie. Na ile forma Gwardii jest już zbudowana?
- O to trzeba pytać przede wszystkim trenera, bo on trzyma rękę na pulsie. W tamtym roku, o ile pamiętam, dwa tygodnie przed ligą grałyśmy turniej w Jarocinie i tam zagrałyśmy słabo, niewiele nam wychodziło, byłyśmy trochę podłamane. Natomiast gdy przyszło do inauguracji w Dąbrowie Górniczej, wygrałyśmy w niezłym stylu 3:2.
- No właśnie, to miało być moje kolejne pytanie. Analogia świetna, znów w 1. kolejce gracie w Dąbrowie – z Tauronem na cztery ostatnie mecze, wygrałyście trzy...
- Myślę, że w poprzednim roku dąbrowianki nie do końca poważnie nas potraktowały. Jestem pewna, że teraz będą chciały wziąć rewanż za tamtą porażkę. My jednak nie mamy nic do stracenia i będziemy walczyć.
- A cele na sezon? Liga się mocno wyrównała, wszyscy zmienili składy, ale Gwardia też okresu transferowego nie przespała.
- Zarząd nie postawił nam jeszcze konkretnych celów, natomiast wierzę, że jesteśmy w stanie osiągnąć dobry wynik, jeśli dopisze zdrowie.
- Odchodząc na chwilę od siatkówki, chciałem zapytać o Twoją podróż wakacyjną. Byłaś w Chinach. Co Cię zaskoczyło pozytywnie i negatywnie w tym kraju?
- Jestem na pewno zaskoczona tym, że tak łatwo nam się po Chinach podróżowało. Infrastruktura na zachodnim wybrzeżu jest dość rozwinięta i nie było większego problemu z przemieszczaniem się. Tym jestem rozczarowana, bo oczekiwałam większych przygód. W kwestii pozytywów, na pewno łatwiej będzie mi teraz zrozumieć ten kraj, chociażby czytając o nim, a robię to często. Mając pewien obraz w głowie, będąc po obserwacji społeczeństwa, można sobie lepiej to wszystko wyobrazić i łatwiej przyswoić wiedzę.
- Zwiedziłaś też obiekty olimpijskie...
- Byłam w miasteczku olimpijskim, widziałam wioskę, widziałam Kostkę Wodną i Ptasie Gniazdo. Wygląda to bardzo nowocześnie, Chiny bardzo się zmieniają. Próbowała nas wprawdzie wykurzyć stamtąd potężna burza, ale się nie dałyśmy. Obiekty wyglądają bardzo efektownie, także w nocy, kiedy są pięknie podświetlone.
Rozmawiał: Tomasz Szuchta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
A Ty co o tym myślisz? Komentuj!