poniedziałek, 21 lutego 2011

Polecamy: Rozmowa z Christinem Veroną - pracował w Trentino i Sisley'u, teraz pomaga Impel Gwardii

fot. volleyball-verband.de
Po mistrzostwach świata w Japonii, gdzie Polki zajęły 9. miejsce, najmniej oberwało się właśnie jemu. Wszyscy fachowcy jednogłośnie przytakiwali, że Christian Verona - trener przygotowania fizycznego naszej kadry - dobrze wykonał swoją pracę. W tym sezonie sympatyczny Włoch pomaga także Impel Gwardii Wrocław. Udało mi się z nim porozmawiać przed czwartkowym treningiem wrocławskich siatkarek.

W stolicy Dolnego Śląska Verona jest raz w miesiącu przez tydzień, dlatego spotkać się z nim niełatwo. Jak sam mówi, to dobry układ zarówno dla niego, jak i dla klubu. On dostaje dobre pieniądze za spędzone tu kilka dni, klub nie musi mu płacić za cały "etat". Efekty jego pracy widać nie tylko gdy patrzymy na smukłe gwardzistki, ale przede wszystkim w wygrywanych piątych setach, bo tam nigdy nie brakuje wrocławiankom sił.


Jak zostaje się trenerem przygotowania fizycznego?
- Najpierw trzeba skończyć Akademię Wychowania Fizycznego. Gdy wychodzisz z takiej szkoły, wiesz co prawda dużo o ludzkim ciele, ale nie znasz specyfiki poszczególnych sportów. Oczywiście czytasz książki, ale to nie wystarcza. Musisz dużo podróżować i uczestniczyć w jakich tylko się da szkoleniach i seminariach - przyznaje. - Ja zaczynałem we Włoszech, ale wkrótce uświadomiłem sobie, że muszę wyjechać, żeby się rozwijać. Duże możliwości dają Stany Zjednoczony, nie tylko ze względu na język, ale przede wszystkim tam poziom wiedzy na interesujące mnie tematy jest bardzo wysoki. Za oceanem miałem okazję zrobić różne certyfikaty i odbyć staże, uczyć się od innych. To wszystko trwało 10 lat. Do tej pory się zresztą uczę. Za trzy tygodnie lecę na przykład na seminarium do Goteborga - opowiada energicznie gestykulując, jak na południowca przystało.


Wcześniej pozuje do zdjęcia. Janusz Wójtowicz z Gazety Wrocławski kilka razy "mierzy" do niego z aparatu. wiadomo: różne kadry, różne ustawienia. Verona uśmiecha się i rzuca: Nie przejmuj się, to moja twarz.

W Polsce pomaga także od grudnia Jastrzębskiemu Węglowi. - Moja praca w Jastrzębiu przede wszystkim ma zapobiegać problemom zdrowotnym, które zawodnicy mieli w przeszłości. Nie skupia się na ich formie w poszczególnych meczach, ponieważ oni grali jeszcze niedawno w lidze i europejskich pucharach co trzy dni. Może popracujemy nad tym dwa-trzy tygodnie przed decydującymi meczami Ligii Mistrzów - opowiada. Jak mówi w Jastrzębiu jest na nieco innych zasadach niż we Wrocławiu. Tam bezpośrednio o pomoc poprosił go nowy trener Lorenzo Bernardi

Opowiada zatem Verona w jakich wielkich klubach pracował, co sądzi o systemie ostatnich mistrzostw świata we Włoszech, jak dogadywał się z Jerzym Matlakiem i czy jego praca to duży wydatek dla klubu.W swojej dziedzinie to człowiek z najwyższej półki, jak to się mówi teraz: prawdziwy "profi". Miejmy nadzieję, że zostanie we Wrocławiu dłużej. Jego obecność w sztabie szkoleniowym byłaby pewnie kolejnym argumentem, by na Krupniczą wróciła Werblińska czy Kaczor.

Do lektury całej rozmowy zapraszam do poniedziałkowej Gazety Wrocławskiej (skrócona wersja) oraz na stronę internetową www.gazetawroclawska.pl/sport.

Jakub Guder

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A Ty co o tym myślisz? Komentuj!