poniedziałek, 6 lutego 2012

Impel Gwardia - koniec trudnego miesiąca


Skończył się styczeń – dla gwardzistek to dobrze. W minionym miesiącu rozegrały bowiem 7 spotkań: trzy w lidze, trzy w Pucharze Challenge i jeden w Pucharze Polski. Bilans oceniamy na plus.


„Tak krawiec kraje, jak mu materii staje”, a że na Krupniczej materiału (przez kontuzje) mało, to i wyniki są, jakie są. Siatkarki łatwego życia ostatnio nie miały, ale kiedy trzeba było – jak zawsze – walczyły. Stoczyły wyrównany pojedynek z Atomem (jak tam niewiele brakowało chociaż do jednego punktu...) i urwały na wyjeździe dwa sety BKS-owi. Szczególnie ten ostatni wyczyn zrobił na nas wrażenie. Przegrały gładko z Dąbrową Górniczą w Pucharze Polski. Zanim MKS nie sięgnął po to trofeum, wynik ten był dla nas zaskoczeniem, bo do tej pory wrocławianki siatkarkom z Górnego Śląska zawsze dość poważnie utrudniały zadanie. A tam przecież i trener jakiś taki... A tu proszę – taki sukces! Znaczy, że to nie Gwardia zrobiła krok do tyłu, tylko Dąbrowa dwa do przodu. No może półtora, tak myślimy po ostatnim meczu w Orbicie... To był już jednak luty.

Jeszcze te nieszczęsne europejskie puchary. Żeby była jasność – uważamy, że zawsze i wszędzie Polskę w Europie reprezentować trzeba i wstyd się wycofywać. Nawet jak za te awanse i sukcesy nie płacą, jak to robi CEV w Challenge Cup. Naszym zdaniem to skandal, że kluby muszą dokładać do tego interesu. Szczególnie w Polsce, w której kibice w dużej mierze ratują te rozgrywki. Do tego dochodzą kompletnie bezsensowne przepisy o „złotym secie”, przez które baliśmy się, że wrocławianki wyrzucone zostaną z rozgrywek przez półamatorki z Vukovaru. Nie bez powodu znów piszemy „półamatorki”, bo – jak przeczytaliśmy – w Chorwacji ligi nie ma i zespół grać musi w jakiejś wielonarodowej lidze bałkańskiej. Ale dzięki kuriozalnym zasadom i jednodniowej zniżce formy zawodniczek Rafała Błaszczyka (a przy takim nagromadzeniu meczów niewielki kryzys był niewykluczony), udało im się prawie doprowadzić do tego „złotego seta”, mimo tego, że tydzień wcześniej we własnej hali dostały bęcki że ho-ho. Na szczęście nasze w tie-breaku pokazały charakter, a teraz właśnie przejeżdżają Szwajcarki, których największym atutem wydaje się być uroda rozgrywającej.

Bo my generalnie te nasze Panie lubimy, a jak piszemy, że „bujać to my, a nie nas, panowie!” to w rzeczy samej myślimy o panach, nie o siatkarkach. A już zupełnie nie o naszej kapitan, która - jak sama przyznała we wspomnianej rozmowie dla Gazety Wrocławskiej – zwyczajnie nie była doinformowana co i jak, a podczas autoryzacji nic nie zmieniła (o czym powinniśmy wspomnieć...). Źródła niedoinformowania pani kapitan (i nas dziennikarzy, ale przede wszystkim kibiców) nie doszukujemy się absolutnie w niej samej, tylko w „panach” właśnie i w złej organizacji. Trzeba bowiem dążyć do perfekcji, by się nie cofać. Tyle. Teraz już wracamy na parkiet.

Jakub Guder
Tomasz Szuchta

1 komentarz:

  1. Kochani panowie od bujania, co macie na myśli pisząc niedoinformowana? Szybka riposta po kilku tygodniach.

    OdpowiedzUsuń

A Ty co o tym myślisz? Komentuj!