poniedziałek, 11 lipca 2011

Rozmowa z Mariuszem Żebrowskim: Miasto nie jest zainteresowane wspieraniem męskiej siatkówki

Prezes męskiej Gwardii Wrocław
Mariusz Żebrowski (fot. Gwardia)

O odważnym wywiadzie trenera Ireneusza Kłosa dla Słowa Sportowego, budżecie męskiej Gwardii Wrocław i planach transferowych opowiedział nam prezes klubu Mariusz Żebrowski.

Jak wysoki był budżet Gwardii w minionym sezonie?
Przed początkiem rozgrywek zakładaliśmy, że będzie to 130 tys. zł. Na tyle dokładnie zaplanowane były wszystkie wydatki. Oczywiście największą część z tego stanowią kontrakty. Na koniec sezonu wydaliśmy około 200 tys. zł. To znaczy, że zarząd musiał pozyskać dodatkowe fundusze. To się udało, z czego jestem bardzo zadowolony.

A ile potrzeba pieniędzy, żeby dla zawodników klub był jedynym pracodawcą i żeby żaden – tak jak bywało to w poprzednim sezonie – nie musiał dodatkowo pracować?
Gdybyśmy mieli budżet na poziomie 400 tys. zł, to z powodzeniem gralibyśmy w I lidze. Teraz musieliśmy oszczędzać, zatrudnienie ograniczyliśmy do minimum, a do drużyny wprowadzamy z powodzeniem juniorów.

Czy jest szansa, że w przyszłym roku klub zbliży się do tych 400 tys. zł?
Realnie wydaje mi się, że będziemy mieli o 20% pieniędzy więcej. Cały czas rozmawiam ze sponsorami, rozliczam się z każdej złotówki i zachęcam, żeby nadal z nami zostali. To przynosi efekty. Wszyscy dotychczasowi chcą nadal z nami być, a niektórzy zapowiedzieli, że zwiększą swój wkład. Stąd te 20%. Ale powiedzmy sobie szczerze: to nie jest dużo. Wzrosły przecież koszty transportu, utrzymania, a i wymagania niektórych zawodników są wyższe. Te podwyżki zapewne wchłoną większy budżet.


To może miasto się wreszcie odezwało i będzie pomagać?
Od kilku lat miasto nie jest zainteresowane wspieraniem męskiej siatkówki we Wrocławiu. Natomiast do końca miesiąca (czerwca - przyp. JG) zwrócimy się do władz oficjalnie z przypomnieniem, że nasz klub jest na mapie miasta.

Oczekujecie wsparcia? Będziecie prosić o konkretną sumę?
Tak, dokładnie, chociaż nie wiem czy podamy kwotę. Podnosimy głowę i mówimy, że męska siatkówka w stolicy Dolnego Śląska istnieje. Nie prezentujemy takiego poziomu sportowego jak siatkarki czy piłkarze, ale gdy da nam się szansę, to z pewnością ją wykorzystamy. Dowód daliśmy w tym sezonie, przegrywając dopiero z mocnym rywalem w finale play-off. Żeby było jasne: to nie jest prośba o pieniądze. To jest oferta handlowa, w której my - w zamian za pomoc - oferujemy wyższy poziom sportowy drużyny.

Wie Pan ile wystarczy nam, by spokojnie egzystować? 50 tysięcy złotych. Gdybyśmy taką kasę dostali, podejrzewam, że dziś rozmawialibyśmy o pierwszoligowym klubie. Miasto woli jednak wydać 120 tysięcy złotych na występ dwóch pań w noc sylwestrową, niż wesprzeć chłopaków. Żenada” – tak mówił trener Ireneusz Kłos w rozmowie ze Słowem Sportowym Zgadza się pan z tą opinią ?
Wypowiedź trenera jest wyrazem troski o klub i ukazaniem skali problemu. Ireneusz Kłos to doświadczony szkoleniowiec i nie dopatrywałbym się w tym złośliwości. Wrocławska siatkówka to nie tylko II liga, ale także setka młodych, zdolnych zawodników. Oni zasługują na to, by grać w swoim mieście. Ja jako prezes uważam, że stać Wrocław na drużynę w I lidze i rezerwy w III, gdzie ogrywaliby się młodzi zawodnicy, którzy od lat są najlepsi w województwie.

Ja mam wrażenie, że trener Kłos powiedział głośno to, o czym wielu po cichu myśli. To jak – zgadza się pan z nim?
Tak. Zgadzam się z jego tokiem myślenia.

A jak skomentuje pan wypowiedź prezesa Cuprum Lubin Dariusza Biernata, którego oburzyła stwierdzenie trenera Kłosa jakoby Gwardia przegrała awans finansowo?
Stosunki między naszymi klubami są bardzo dobre...

Po wywiadzie z prezesem Biernatem miałem inne wrażenie.
To było odniesienie się do jednej wypowiedzi. Nie można na podstawie jednego wywiadu budować opinii czy wzajemnych relacji.

Czyli rozmawia pan normalnie z prezesem Biernatem?
Oczywiście. Rozmawiamy też o współpracy obu klubów. Cuprum jest bardzo dobrze zorganizowaną drużyną, my dobrze szkolimy młodzież. Moglibyśmy się wymienić doświadczeniami. Prezes Biernat dzwonił do mnie i mówił, że nie podoba mu się treść wywiadu z trenerem Kłosem. Powiedziałem, że to były indywidualne wypowiedzi trenera, nieustalane ze mną, ale ja nie dostrzegam w nich nic, co sugerowałoby, że Lubin kupił awans. Mogę potwierdzić jedno: Cuprum wygrało z nami sportową rywalizację. To było widać na parkiecie.

A nie jest panu tak po ludzku przykro, że inne kluby dostają pieniądze a Wy nie? Przed wyborami znalazły się pieniądze na reaktywację koszykarskiego Śląska. Padły obietnice, że będą finanse by przywrócić najważniejsze kluby na najwyższe szczeble rozgrywek.
Wierzę w słowa Mieczysław Łopatki, który przewodniczy Radzie Sportu przy prezydencie Rafale Dutkiewiczu. Rozmawiałem z nim i z Haliną Aszkiełowicz-Wojno. Zapewniali mnie, że będą wspierać męską Gwardię w partycypowaniu w środkach miejskich. Ale musimy też patrzeć realnie – widocznie nie cieszymy się popularnością, albo funkcjonują w środowisku nadal jakieś relikty z przeszłości i nie jesteśmy lubiani.

Myśli Pan, że tak jest rzeczywiście?
Wnioskuje tak po braku zainteresowania nami. W przypadku koszykówki – oczywiście przy wsparciu pana Przemysława Koellnera – miasto wyłożyło pieniądze i klub który nie istniał, będzie grał w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Mi wydaje się to dość logiczne. Deklaracja o reaktywacji Śląska padła przed wyborami samorządowymi, na co oburzył się zresztą premier Grzegorz Schetyna. Wydawać by się mogło, że to tylko kiełbasa wyborcza, ale z obietnic prezydent Dutkiewicz się wywiązał. No i to chyba oczywiste, że politycy zainteresowali się Śląskiem, bo nim interesuje się więcej wyborców i więcej kibiców zasiądzie w Hali Stulecia niż na Krupniczej.
Uciekam od polityki. Politycy mogą zapytać zawsze. co Gwardia robi, żeby było lepiej. Dlatego skupiam się na rozmowach ze sponsorami i na szkoleniu młodzieży. Na naszych meczach pojawiało się wielu prezesów różnych firm, część może wkrótce się do nas przekona. Gdyby jeszcze wsparło nas miasto, to byłaby to dobra strategia, która nie opierałaby się tylko na jednym źródle finansowania. Bo ten model jest zawodny, czego już klub doświadczył po spadku z I ligi. W minionych rozgrywkach finansowo spierało nas 8 firm. W tym dwie nowe. W 2011 roku dołączą trzy kolejne. Może są to kwoty niewielkie, ale dla nas istotne.

A może warto się zaprzyjaźnić z politykami? Premier Schetyna był kiedyś prezesem koszykarskiego Śląska. Może też warto czasem udzielić zdecydowanego wywiadu, powiedzieć ostro kilka słów? Tak jak trener Kłos. A pan jest dyplomatą.
Najlepiej byłoby, gdyby premier był prezesem Gwardii, wtedy klub miałby lepszą pozycję startową (śmiech). Ja ustąpiłbym miejsca. Dla dobra klubu. A tak poważnie – my też przecież mamy wsparcie polityczne. Na naszych meczach byli posłowie Ewa Wolak, Janusz Krasoń, Michał Jaros. Odwiedził nas w ubiegłym roku Grzegorz Napieralski. Ja mówię im o naszych problemach – oni zawsze nas wysłuchają i w miarę swoich możliwości wspierają.

To z tego wynika ta dyplomacja?
Przyszłość pokaże czy nasza droga jest słuszna. Dobrze, że są tacy ludzie jak trener Kłos, którzy pewne rzeczy mówią bezpośrednio. Ja - jako prezes zarządu - chcę jasno mówić o klubie, a ludzie inteligentni to zrozumieją.

A miniony sezon Gwardii to sukces czy porażka?
Biorąc pod uwagę, że zagraliśmy w II lidze jako beniaminek, to spisaliśmy się bardzo dobrze. Sukces to może za duże słowo, ale wynik był optymalny, a gra drużyny bardzo dobra.

To porozmawiajmy teraz o personaliach. Jak się udał nabór do Gwardii?
W pierwszym naborze (4 czerwca – przyp JG) wzięło 20 zawodników. Poziom był różny, pojawiło się jednak dwóch zawodników z drużyn pierwszoligowych. Tydzień temu gościliśmy kolejnych siedmiu. Z trzema będziemy chcieli dalej rozmawiać.

Na takie nabory zapraszacie konkretnych zawodników?
Informacja pojawiła się na stronie, wiedzieli o niej także nasi obecni zawodnicy, którzy mają rozeznanie i kontakty wśród siatkarzy, ale trzy osoby zaprosiliśmy indywidualnie. Obserwowaliśmy ich już wcześniej. Są to zawodnicy którzy maja trochę ponad 20 lat. Perspektywiczni.

Co to za nazwiska?
Negocjacje trwają, więc nazwisk nie podam. Ale mogę powiedzieć, że dziś rozmawiałem z Arkadiuszem Świechowskim, który grał dla nas w I lidze. Chce wrócić do Gwardii. Pertraktujemy.

Kto zostaje ze starej drużyny?
Rozmawialiśmy z Jaszewskim, Deszczem, Ulińskim, Dutkiewiczem, Chmielą, Pętelskim, Kordylasem, Leszczyńskim. Zadeklarowali, że chcą u nas zostać. Mamy też kartę Lubaczewskiego, a żaden klub się po niego nie zgłosił. Do pierwszego zespołu włączony zostanie 17-letni Tomasz Pizuński.

Na jakie pozycje szukacie wzmocnień?
Potrzebujemy atakującego, rozmawiamy z jeszcze jednym środkowym i szukamy wsparcia dla Dutkiewiczna na rozegraniu.

A co z Maciejem Krupnikiem? Będzie jeszcze grał?
Miał poprowadzić drużynę w drugiej lidze, ale przydarzyła mu się poważna kontuzja: złamanie ze skręceniem w stawie skokowym. Wspólnie stwierdziliśmy, że to zbyt poważna i świeża sprawa, żeby wracał teraz na parkiet. Wszystko zależy od niego. Decyzji jeszcze nie podjął.

O co walczycie w sezonie 2011/2012?
Historia klubu sprawia, że nie wyobrażam sobie, byśmy nie mieli ambicji walki o I ligę. Dzięki sponsorom układa się to optymistycznie. Ale gra po awansie będzie wymagała jeszcze większych środków. Dlatego trzeba szukać kolejnych źródeł wsparcia. Również w mieście.

Rozmawiał Jakub Guder

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A Ty co o tym myślisz? Komentuj!