piątek, 8 lipca 2011

Liga Światowa 2011: Przygoda się kończy, Polacy wciąż (nie)grają

Andrea Anastasi zmieniał, tłumaczył i się wściekał.
Nic w czwartek nie pomagało (fot. fivb.org)
Przygoda z Ligą Światową pomału się kończy. Dziś zostały dwa mecze: Kuba - USA i Brazylia - Rosja, a potem pociąg do Wrocławia.

Do napisania zostało dużo w tym sporo o grze biało-czerwonych. Wczoraj prezentowali się bardzo źle, chwilami przypominali drużynę, która spotkała się na pierwszym treningu tydzień temu. Postawa Łukasz Żygadły to olbrzymie rozczarowanie. Bloku rywali zgubić nie potrafił, a dodatkowo nie rozumiał się kompletnie z naszymi środkowymi. Z taką formą, aż dziw że jest zawodnikiem najlepszej klubowej drużyny na świecie - włoskiego Trentino.

Nie można też grać na tym poziomie bez zagrywki. Polacy posyłali wczoraj regularnie piłki w aut, aż ze strony kibiców słychać było nieśmiałe gwizdy. W całym meczu nasza reprezentacja popełniła 28 (!) niewymuszonych błędów, czyli oddała rywalom bez gry jednego seta. Ma się wrażenie, że ta drużyna zrobiła nie krok, a dwa wstecz.

Żeby zagrać w półfinale nasi siatkarze muszą liczyć, że Bułgarzy pokonają Włochów i sami potem wygrać z Argentyną. Tylko, że siatkarze Javiera Webera prezentują się w Gdański kapitalnie, a ich rozgrywający jest chyba najlepszym zawodnikiem na tej pozycji w Ergo Arenie. Zamiast finału będzie znów rozczarowanie?

Jakub Guder
Gdańsk/Sopot

ANDREA ZORZI  PODSUMOWUJE DRUGI DZIEŃ RYWALIZACJI

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A Ty co o tym myślisz? Komentuj!