Mariusz Wlazły przyznał w wypowiedzi dla Gazety Wyborczej, że nie wie, czy przyjmie powołanie od nowego selekcjonera. Wcześniej stwierdził, że jeśli ktoś uważa, iż siatkarzom trzeba przykręcić śrubę, to się myli. Po tych komentarzach już wiem, że jak „Szampon” w kadrze więcej nie zagra, to ja nie będę po nim płakał.
Wlazły zawsze był traktowany trochę na specjalnych prawach jako gwiazdor reprezentacji. Jest ulubieńcem kibiców, ale też sprawia wrażenie – i to nie tylko moje zdanie – że życia za grę w reprezentacji nie odda. Dwa ostatnie wielkie turnieje potwierdziły, że ta reprezentacja wcale nie traci wiele bez Wlazłego.
Na mistrzostwach Europy w ataku mieliśmy Gruszkę i Jarosza. Szczególnie ten drugi – młody, bezczelny i pewny siebie – może być znakomitą alternatywą dla kapitana Skry. Bo my właśnie w kadrze potrzebujemy niegrzecznych chłopców, którzy gdzieś mają kolejny blok, opinię mediów czy to, kto jest trenerem. Potrzebujemy takich, co to chcą walczyć.
Może rzeczywiście mistrzostwa świata to był wypadek. Mariuszowi Wlazłemu powinno zależeć na tym, by to udowodnić. Niezależnie od tego, kto zostanie trenerem. A przykład niech bierze z młodszego kolegi Bartosza Kurka, który dla Wyborczej stwierdził, że gra w reprezentacji to jest przyjemność i będzie występował u każdego trenera, który go powoła.
GUD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
A Ty co o tym myślisz? Komentuj!